Styczeń 2014
roku. Moja osoba staje na wadze. Nie zdejmuję pierścionków i spinek do włosów. Nie rozbiera się, nie wciąga brzucha. Nie musi. Pierwszy raz od bardzo dawna czuje się
wspaniale ze swoim ciałem. A na wadze 59,9 kg. Tak nisko jeszcze nie
było.
I nie wiem, czy kiedykolwiek będzie...
Do jasnej ciasnej! Co jest z nami wszystkimi, Kobiety?! Dlaczego jeden komentarz na temat naszego wyglądu potrafi nas powalić na łopatki? Po co porównujemy się z obecnymi naszego byłego?
Skąd ten zawoalowany masochizm?
A może najzwyczajniejszy w świecie brak pewności siebie?
Waga od zawsze była miernikiem moich sukcesów. Dzięki niej wiedziałam, czy mam płakać czy się śmiać. Miałam na to względny wpływ. Jednak kiedy zaczęłam chorować i mieć problemy z hormonami, wszystko wywróciło się do góry nogami...
Wszystko - głównie moja waga. Bagatela 10 kilogramów więcej. Ważne, że cyfra po przecinku się zgadzała. Marna pociecha.
Rzucam Wam wyzwanie! Pokochajcie siebie! Nie same, ale razem ze mną:)
Mamy sporo do zrobienia. Waga jedno, my to drugie. Chwileczkę! To leci na odwrót!
My to jedno i najważniejsze, waga to... I tu niech sobie każda z Was dopowie...
Dlaczego? Pytam, dlaczego utożsamiamy nasze poczucie własnej wartości z tym, co pokazuje waga?