piątek, 28 października 2016

Zdarza mi się nucić...

Komentarz jest zbędny. Taką mam przynajmniej nadzieję...

Każdy najmniejszy splot 
Miał w swym sercu On
Każda najpiękniejsza rzecz
To dla Niego szansa
by zdobyć Cię 

Wstaje, ubiera się w sny
A w każdym z nich 
Jesteś ty
Taki mały, wielki skarb
Jego marzenie, Jego dar 

Pokochał cię bez przed i po
Chociaż wiedział: tak, czasem wybierze zło 
I wpadłaś mu w serce
Wpadłaś najgłębiej 
I jesteś w nim 
Jesteś subtelnie 

Głowa do góry, 
Szeptają chmury 
On Ciebie kocha
Jego miłość jest głęboka 

Dobranoc:*

Again the same...

Styczeń 2014 roku. Moja osoba staje na wadze. Nie zdejmuję pierścionków i spinek do włosów. Nie rozbiera się, nie wciąga brzucha. Nie musi. Pierwszy raz od bardzo dawna czuje się wspaniale ze swoim ciałem. A na wadze 59,9 kg. Tak nisko jeszcze nie było. 
 I nie wiem, czy kiedykolwiek będzie...

                                                                 
Do jasnej ciasnej! Co jest z nami wszystkimi, Kobiety?! Dlaczego jeden komentarz na temat naszego wyglądu potrafi nas powalić na łopatki? Po co porównujemy się z obecnymi naszego byłego? 
Skąd ten zawoalowany masochizm?
A może najzwyczajniejszy w świecie brak pewności siebie?
Waga od zawsze była miernikiem moich sukcesów. Dzięki niej wiedziałam, czy mam płakać czy się śmiać. Miałam na to względny wpływ. Jednak kiedy zaczęłam chorować i mieć problemy z hormonami, wszystko wywróciło się do góry nogami... 
Wszystko - głównie moja waga. Bagatela 10 kilogramów więcej. Ważne, że cyfra po przecinku się zgadzała. Marna pociecha. 
Rzucam Wam wyzwanie! Pokochajcie siebie! Nie same, ale razem ze mną:)
Mamy sporo do zrobienia. Waga jedno, my to drugie. Chwileczkę! To leci na odwrót! 
My to jedno i najważniejsze, waga to... I tu niech sobie każda z Was dopowie...

Dlaczego? Pytam, dlaczego utożsamiamy nasze poczucie własnej wartości z tym, co pokazuje waga?